Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2023

Bieda

 raport szlachetnej paczki 41% gospodarstw domowych w Polsce nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb biologicznych i społecznych, osoby je tworzące żyją w sferze niedostatku. Wskaźnik ten wzrasta aż do 48% w przypadku, gdy jeden z członków rodziny jest osobą z niepełnosprawnością. Pani Maria po śmierci męża została sama z kredytem, nie najlepszym zdrowiem i niską emeryturą. Gdy z powodu inflacji raty kredytu drastycznie podskoczyły, okazało się, że z 1681 zł skromnej emerytury pani Marii zostaje na życie tylko 80 zł. To 2,60 zł dziennie, by coś zjeść, kupić leki, mydło czy pastę do zębów: Kupuję chleb i go mrożę. Wyciągam skibkę, gdy jestem naprawdę głodna . https://www.szlachetnapaczka.pl/aktualnosci/na-co-nie-stac-polakow-raport-o-biedzie-2023-szlachetnej-paczki/ I tu pewnie można by postawić kropkę. Przeraża mnie to. Nie tak teoretycznie, że mogę sobie powspółczuć.  Ja wiem, że łatwo jest znaleźć się po drugiej stronie. Ilekroć spotykam osobę, która całe życie prze

Moja bardzo wielka szafa

 Temat zupełnie przypadkowo zainspirowany oglądaniem vloga jak ktoś sprząta swoją szafę. Bardzo lubię kiedy ktoś, kogo oglądam dla zupełnie innych wątków, wrzuca coś z zwykłego życia. W tym przypadku miałam moment spięcia w zwojach mózgowych. Moment, który nic nie wnosi, ale czy wszystko musi coś wnosić, rozwijać i czynić nasze wnętrze bogatszym? No tak szczerze to najbardziej rozwija się papier toaletowy i jakże on na tym słabo wychodzi... Do brzegu. Otóż przesympatyczna pani trzyma rzeczy swojej trzyosobowej rodziny w szafie, w której ja nie zmieściłabym swoich rzeczy.  Oraz uważa, że ma ich za dużo, i rzeczy nie wyciągane przez 2 lata można już spokojnie wyrzucić. Hmm. Wyprowadziłam się z domu rodzinnego z jedną, sportową torbą. Zarówno torbę, jak i część jej zawartości mam nadal, mimo że minęło ponad 2 dekady. Przez jakiś czas torba leżała niepotrzebna, dziś jest regularnie użytkowana. Przez jakiś czas swetry zrobione w średniej szkole leżały upchnięte na pamiątkę, dziś ponownie je

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j

Książki, których nie dokończę, ale i tak uważam, że są ważne

  Mów o mnie ono. Dlaczego współczesne dzieci szukają swojej płci - Joanna Skolińska, Katarzyna Skrzydłowska Testoćpun - Paul B. Preciado   Nie dokończę, bo wiele wątków znam z innych źródeł, hmm, znaczy z social mediów, zwłaszcza jeśli chodzi o "Mów o mnie ono", poświęciłam na ten temat już dłużą chwilę i poświęcę więcej, bardziej interesuje mnie jednak perspektywa jaką sami zainteresowani prezentują na swój temat publicznie. Testoćpuna nie dokończę, bo bardzo nie odpowiada mi forma. Połączenie dziennika z pseudonarkotycznym bełkotem miał zapewne podkreślać wątki farmakologiczne, ale czyni całość ciężkostrawną. Chociaż to pewnie kwestia osobnicza, bo np jedna z recenzji mówi, że wystarczy przeczytać przedmowę Natali Sielewicz żeby zrozumieć książkę - ja uważam, że ta przedmowa jest dowodem na to, że przedmowy powinny być zakazane. To takie podczepienie się pchły pod psa i mówienie "to idziemy", udawanie że ma się ten sam styl co autor i coś więcej do powiedzenia. A

Fioletowa fala

 Człowiek ma w życiu fazy, kiedy potrzebuje mówić o jakiś jednym, powracającym wątku. Jedni mniej, inni bardziej, ale mamy coś co procesujemy w danym okresie czasu. Takim wątkiem były u mnie relacje między ludzkie kiedy nieuchronnie trzeba się było rozczarować co nie co dorastając. Był czas na mówienie o tym co się zobaczyło, poznało, obejrzało, spróbowało, kiedy człowiek mógł ruszyć się wreszcie ze swojej jaskini. Bardzo absorbującym wątkiem były dzieci, ale dzieci stają się stałym elementem życia, który po prostu jest nieustająco ważny. A teraz niewątpliwie dla mnie to jest starzenie - jako proces nieuchronnych zmian, nie tylko we mnie, ale i w tym jak traktuje mnie otoczenie. Procesowi dojrzewania poświęcamy dużo uwagi jako społeczeństwo, mamy książki, programy i specjalistów. No i na koniec spodziewamy się sukcesu tego procesu w postaci młodego człowieka, który staje na własnych nogach i jest lepszy, mądrzejszy i sprytniejszy od "wapniaków". Starzenie raczej staramy się z

Bez entuzjazmu

 Poranny przegląd tiktoka powitał mnie dziś ciekawą refleksją o tym z jakim entuzjazmem wstajemy w dni wolne. Otóż misiaczek autor wstał bladym świtem, żeby nacieszyć się aktywnościami, które ma zaplanowane. Oraz przy okazji podzielić refleksją, że ludzie nie potrafią cieszyć się wolnym, skoro śpią do 11. Brakuje im entuzjazmu do tego co robią, więc może powinni znaleźć coś  co wzbudzi ten entuzjazm, bo szkoda życia. Misiaczek na oko ma lat 20 z ogonkiem i całkiem sensowne refleksje odnośnie społeczeństwa. Ogólnie go nie obserwuję, ale lubię jak algorytm mi go podrzuca. Moje dawne dwudziestoletnie ego się z nim zgadza. Moje obecne prawie pięćdziesięcioletnie wcielenie śpi do 11, albo i do 13 jak się da. W moim obecnym wcieleniu dzień wolny od dnia zwykłego różni się właśnie tym, że można spać. W dzień powszedni czasem na sen zostaje 5h, więc spanie jest atrakcją samą w sobie. Trudno żeby reszta wywoływała entuzjazm, bo jest to ten sam set powtarzalnych zdarzeń, minus zadania zawodowe.

Dlaczego Polacy nie chcą mieć dzieci

 Mam wrażenie, że każda kolejna wypowiedź dlaczego w PL spada dzietność, jest pięknym przykładem na mansplaining. Ci, którzy nie rodzą i nie wychowują, tłumaczą co zrobić, żeby było lepiej. A już najpiękniejsze są dyskusje PIS PO w sprawie 500 plus. Kaczyński kontra Tusk -  tak konkretnie to jeden dziadek emeryt z drugim dziadkiem emerytem dyskutują jak rodzice wydają pieniądze. Panowie mogli by bardziej efektywnie podyskutować o kosztach leków geriatrycznych, chociaż i to ich niewiele dotyka bo obaj należą do kasty finansowo uprzywilejowanej. Och, tak całkiem na marginesie to utrzymanie niemowlaka kosztuje więcej niż 500 zł miesięcznie. Właściwie to przyczyny niskiej dzietności można by zbadać prostą ankietą wśród kobiet w wieku rozrodczym, ale na pewno Tusk i Kaczyński wiedzą lepiej, tak bardzo lepiej, że może i z tej lepszości własnej coś urodzą, żeby im tylko żyłka przy okazji nie pękła. Pewnie podstawowa przyczyna jest taka, że kobiety nie są głupie, choć panowie emeryci zdają się

Witamy analfabetyzm w całkiem nowym wydaniu

 Zadałam pytanie w komentarzu na insta i influencerka (czyż to nie piękne słowo? takie polskie...) odpowiedziała mi "super pytanie, właśnie nagrałam o tym relację". Hmm. Chyba cieszę się, że mogłam pomóc w generowaniu kontentu (kolejne piękne słowo), co może nie być banalne w czasach kiedy na instagrama, tiktoka i twittera trzeba wrzucać coś kilka razy dziennie żeby utrzymać się na powierzchni (wiosłujemy, wiosłujemy!). Czy obejrzałam relację? Nie. Moje pytanie było proste. Wystarczyłoby jedno zdanie odpowiedzi. I nie było aż tak ważne dla mnie, żebym poświęcała czas na oglądanie relacji.  Relacja, story, filmik i inny whatever generuje milion dodatkowych, niewerbalnych bodźców, które są mi całkowicie zbędne. Nawet moda ostatniego okresu: podcasty, generują dodatkowe bodźce poza samym przekazem treści. Jestem osobą o sporej nadwrażliwości na bodźce dźwiękowe i wzrokowe. Kiedy szukam informacji, to chcę ją przeczytać, nie chcę musieć odfiltrowywać jej z dźwięku i obrazu. Tak,

łojezu komunisty

 Na polskich niby newsowych portalach przerażone artykuły o "morzu czerwonych flag" w Grecji. I mądrzy ludzie uspokajają, że nie no, nie ma się czego bać, to tylko Grecy dziwni są i nie dostają drgawek na widok sierpa i młota na banerku. Może nie są dziwni. Może po prosu są pragmatyczni? Minęło 30 lat od zmian ustrojowych, a my wciąż żyjemy propagandą i nie potrafimy popatrzeć w lustro i powiedzieć sobie kilku rzeczy. Np takich, że nie chodziło w tych zmianach o wolność Polski ale o wolność globalnego kapitału. I ta wolność nie może być nieskończona i nieograniczana, bo zjada wolność zwykłych Polaków, tak samo jak zjadała ją dominacja ZSRR. Jasne, mnie personalnie jest lepiej w takiej opcji, w poprzednim ustroju pewnie nie dożyłabym tego wieku, ale czy to oznacza, że wszystkim jest lepiej. No tak jakby nie. Zresztą, gdyby nie okres komunizmu, to Polska wyglądała by inaczej, niekoniecznie lepiej. Przedwojenna Polska nie potrafiła rozwiązać problemu chłopów już nie pańszczyźnia

Praca marzeń

 Dziecko zapytało niedawno jaka jest moja praca marzeń. I oboje zawiesiliśmy się na tej kwestii, bo ja nie mam pracy marzeń, nie mam potrzeby mania pracy marzeń, lubię swoją obecną pracę, mam nadzieję, że tak pozostanie jak najdłużej. A dziecko jest jeszcze w fazie, że praca marzeń powinna mieć to magiczne coś i ja go rozumiem.Trochę mam poczucie, że dorośli za szybko odzierają dzieci z marzeń pchając na kursy programowania i inne takie "praktyczne", a nie jesteśmy w stanie przewidzieć jakie faktycznie umiejętności pozwolą znaleźć kiedyś pracę. Ta szczypta fantazji jest niezbędna żeby zebrać pozornie bezsensowne umiejętności, których mieszanka przyda się kiedyś na całkiem innym polu. Nie ma sensu, żeby dzieci patrzyły pragmatycznie.  Moją pracą nie da się pochwalić. Nic w niej fancy. Nie rządzę stadem ludzi, nie piszą o mnie w social mediach, nawet nie mam "senior" przed stanowiskiem. I nic z tego nie uważam za wadę. Moja praca zapewnia mi sensowne proporcje kreatyw

Mój nowy idol

 Uwielbiam Sam Smith. Tak naprawdę to uwielbiam przede wszystkim Unholly, ale każdy występ z promocją tego albumu, też z innymi nagraniami, oglądam z bananem na ryjku.  Pozytywny power tych występów jest niesamowity, jak też radosne pokazanie środkowego palca konserwatywnemu społeczeństwu. Właściwie to wszystkie stare punki powinny to kochać.  I trochę żal mi ludzi marudzących że "co się stało z dawnym Samem". No stało się tyle, że się wreszcie uśmiechnęło. Ono. Polski język ma problem z osobami niebinarnymi, ale to nie znaczy, że jakoś bardzo trzeba żałować, że ktoś jest niebinarny. Zwłaszcza jak jest już na takiej pozycji, że mogą mu skoczyć. Poprzednie wcielenie artystyczne Sama zupełnie mnie nie interesowało, to było takie smętne i nomen omen "bez jaj". Niebinarność Sama może gryzie czasem konwencjonalną estetykę w tyłek, ale show robi zajebisty. Bardzo, bardzo lubię. Lubię też za to, że oprócz kwestionowania binarnych podziałów, kwestionuje też to co jest "

Waga vs wiek

 Zabawne, że na tym blogusiu na krańcach internetowego świata miejscem odwiedzanym jest wpis o wadze.Cóż, obawiam się, że osoby, które tam trafiają nie znajdują jednak tego czego szukają. Niemniej jednak odświeżając temat, po upływie kolejnych lat nadal ważę tyle samo i nadal nie uważam podawanie wagi za coś wstydliwego. Tak, nadal ważę 78 kg. Niezmiennie też wg kalkulatora BMI jest to nadwaga. Równie niezmiennie zanim ktoś zacznie odnosić się do wyniku z BMI powinien poczytać o historii powstania tej skali i o tym jak ona się ma do budowy ciała. Ale powstrzymując się od własnej skłonności do dygresji - co się zmieniło, w oczywisty sposób zmienia się mój wiek, w mniej oczywisty to 78 zamiast być wartością skrajną stało się wartością średnią. I to pomimo, że po drodze miałam operację w ramach której usunięto kilka kilogramów wrogiego mięsa ze środka. Innymi słowy dupka ostatnio rośnie. Trochę w związku z wiekiem, bardziej w związku ze statusem. I tu jest główny punkt programu - ludzie c

Dla kogo praca zdalna jest zła?

 Słysząc o kolejnych wypowiedziach multimiliarderów, że praca zdalna jest zła, mam nieodparte wrażenie, że to samo mówili panowie feudalni przy zniesieniu pańszczyzny właściciele niewolników na samą myśl o zniesieniu niewolnictwa fabrykanci wobec perspektywy wprowadzenia 8 godzinnego dnia pracy właściciele kopalń postawieni wobec zakazu pracy dzieci i tak dalej w oczywisty sposób najbardziej narzekają przedstawiciele grup, które z jednej strony są skrajnie uprzywilejowani i w żaden sposób nie zmuszeni do wykonywania pracy w taki sposób jak warstwy niższe, a z drugiej strony - historia pokazuje, że w większości oni nie ucierpią na takiej konkretnej zmianie. Wielkie gospodarstwa nie skończyły się w momencie zniesienia pańszczyzny, plantacje bawełny nie upadły, fabryki też nie. Pod wpływem zmieniających się warunków wszystkie te biznesy stały się bardziej dochodowe. Co współcześni panowie powinni przemyśleć protestując przeciw pracy zdalnej. Za każdym razem te protesty nie dotyczyły tak n

Jeszcze trochę o byciu rodzicem

 Właściwie to mogę sama przed sobą przyznać, że bycie mamą jest moją najważniejszą rolą. Zadaniem, o którym myślę w pierwszej kolejności myśląc o sobie. Mimo że wcale nie jest to rola dla której poświęcę inne.  Oraz absolutnie nie jestem osobą rozczulającą się nad każdym wózeczkiem, nigdy nie wyrywałam się do brania niemowląt na ręce, bo one z każdej strony pachną nie ten tego i nie wiadomo z której gorzej. A większe dzieci są wrzaskliwe i męczące. A potem pyskują i krytykują. I zawsze pomiędzy chorują i generują stresy. Niemniej zawsze chciałam mieć dzieci, gdyby mnie było stać fizycznie i finansowo - mogłam ich mieć więcej i uważam, że nie ma nic bardziej fascynującego od towarzyszenia w rozwoju nowej istoty od komórki po dorosłość. To tyle tytułem wstępu, a dzisiejsze rozważania sponsorowane są przez świeżo przeczytany artykuł na temat nadopiekuńczości rodziców, a konkretnie na temat tego, że nadopiekuńczość jest przemocą. Oraz że nasze dzieci od pierwszej świadomej chwili zarzucone

Domyślny rodzic

 Obejrzałam niedawno opowieść kobiety o tym, że nie chciała być matką ze względu na to, że  matka zawsze jest domyślnym rodzicem. To taka chwila olśnienia, dlaczego bywam sfrustrowana chociaż przecież mój partner aktywnie uczestniczy w wychowaniu i opiece nad dziećmi. Jednak niezależnie od tego ile pracy wykona, to on mi "pomaga", a ja jestem domyślnym rodzicem odpowiedzialnym za całość w postrzeganiu dzieci i otoczenia.  W naszym kręgu kulturowym mężczyzna zawsze tylko pomaga, przy dzieciach, w domu, to tylko jest jego dobrowolna pomoc a nie wykonanie swoich obowiązków przy swoich dzieciach i swoim domu. A skoro pomaga, to może mu nie wyjść, może coś przeoczyć, może coś odpuścić bo np chce pograć albo musi pracować (co w przeciwieństwie do dzieci, jest jego obowiązkiem). Z reklamacjami w tych wszystkich przypadkach otoczenie i dzieci zwrócą się do matki.  Np moje dzieci zapytają mnie o czyste majtki, zmianę prześcieradła, pomidorka do kolacji i picie do szkoły, a jednocześni

chwile kiedy social media mnie przerażają

 W sumie nie, social media jako koncept są mi dokładnie obojętne. Czasem przerażają mnie stojące za nimi algorytmy i nienadążające za algorytmami i wzrastającą mocą obliczeniową prawo. Bardziej widoczne są algorytmy stojące za reklamami, gdy rozmawiasz o czymś, a chwilę później twój FB pokazuje Ci tematyczne reklamy, albo Google już wie co chcesz wyszukać i też ma kilka odpowiednich linków sponsorowanych. Oficjalnie żadna z tych korporacji "nie słucha".  Tym razem za kilka sekund przerażenia odpowiada TikTok. Jakiś czas temu trafiłam na info, że TT używa algorytmów podobieństwa. Czyli on nie słucha a patrzy. Tobie prosto w zapatrzone w feed ślepka. I reaguje. Na to jak wyglądasz. Na to jak reagujesz. Przez chwilę zastanawiałam się na ile to może wyjaśnić kierunek, w którą odpłynęła zawartość mojej strony głównej, ale nie znalazłam nic więcej na temat i zachowałam się jak nasi prawodawcy, skoro to jest zbyt mętne i zbyt mało widoczne, to nie warto się zastanawiać. Zwłaszcza, ż

Madonna nie starzeje się z godnością, 300 lat temu by ją po prostu utopili

 Odkąd kliknęłam na kilka artykułów dotyczących ostatnich Grammy prześladują mnie newsy o Madonnie. Niby algorytmy wiedzą czym się interesujemy ale jednak nie do końca. Tegoroczne Grammy było nudne, jedynym muzycznie i estetycznie ciekawym momentem było "Unholly", to już dawno nie jest ta impreza, dla oglądania której warto było zarwać noc. Oburzenie brakiem nagród dla Beyonce trochę zabawne, trochę żenujące. Beyonce jest już na pozycji bycia sławną z powodu bycia sławną, a nie z powodu muzyki. Ale Madonna... Madonna nie była ani nominowana ani nie wręczała, ani nie występowała, skąd więc te emocje? Wciąż żyjemy w społeczeństwie, które nienawidzi samodzielnych kobiet mających władzę (pieniądze) i śmiących wyrażać własne zdanie, zamiast grzecznie trzymać się ramienia pana i władcy (męża albo syna). Kiedyś takie kobiety topiono w rzekach, palono na stosie, a w najlepszym przypadku zakładano na głowę uprząż blokującą język. Historia jest pouczająca  w kwestii tego jak kreatywni