Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2015

Dziadek

Dziadek i babcia są ważne dla dziecka. Dają dziecku pojęcie rodziny szerszej niż mama i tata. Dziadek i babcia są stałymi postaciami w współczesnych bajkach. U świnki Peppy jest tego aż nadto. W przedszkolu był organizowany dzień Babci i Dziadka. Dzwonimy do babci z zaproszeniem. Babcia marudzi, że daleko, że zimno i ona nie wie gdzie to przedszkole jest i nie wie czy zdąży. Słuchawkę przejmuje dziadek i mówi, że oczywiście przyjadą, nie ma sprawy. Nie jestem pewna, na wszelki wypadek niczego Maruniowatemu nie obiecuję. Dziadek z babcią przyjechali i jeszcze po przedszkolnych występach zabrali młodego do siebie, tramwajem. Tramwaj w hierarchii atrakcji jest wyżej niż wesołe miasteczko. Pojawienie się dziadków w przedszkolu było nieoczywiste nie tylko ze względu na standardowe malkontenctwo babci. Pan Maruniowaty ... nie ma dziadka. Mój tata nie żyje od kilku lat, teść wymaga opieki 24 godziny na dobę i już dawno oderwał się od realiów. Na etacie dziadka jest obecny partner babci.

inny świat

"Choć tu do mnie, choć tu do mnie natychmiast" - odzywa się Pan Maruniowaty do/ tatusia "Ale jak to zrobiłeś?" - zdumiewa się tatuś "Cierpliwości..." - z tonu i postawy Pana Maruniowatego można wyczytać poczucie wyższości. I teraz zagadka, czy gdzie są obaj panowie? Na placu zabaw? A może razem coś robią w salonie? ... Moi mężczyźni grają w grę komputerową, siedząc obok siebie maszerują w postaciach czarodziejów.  Mój trzy-i-pół latek w pierwszej minucie po usiąściu do gry wykombinował coś, czego tata nie potrafił powtórzyć. To będzie całkiem inne pokolenie. Komputery będą dla nich tak oczywiste jak dla nas widelce. Nie ograniczam dostępu do tabletu i telewizora. Monitoruję, co na ekranie jest, ale nie ograniczam. Nie widzę sensu. Kiedyś trafiłam na mądrą wypowiedź - problemem nie jest to, ile czasu spędzają dzieci przed komputerem, problemem jest to czego w tym czasie nie robią. Nie uczą się, nie mają ruchu. Prawda. Ale młody siedzi przed telew

Optymalne dzieci Terlikowskiego

Jaka liczba dzieci w rodzinie jest optymalna? Ile "Bóg da"? Ale Bóg dał nam też rozum, a rozum umożliwił dojście do wiedzy "jak się robi dzieci". Więc ile? Ile wlezie? Czy też tyle, tle możemy utrzymać i wychować? I ta liczba siłą rzeczy będzie różna w różnych rodzinach? Papież nie jest dla mnie osobiście autorytetem, ale doceniam istotną rolę papiestwa we współczesnej kulturze i społeczeństwie. W tym kontekście zwrócenie uwagi na to, że katolik to nie królik i powinien do liczby swych dzieci podchodzić odpowiedzialnie - takie stwierdzenie jest bardzo interesujące. Tym bardziej, że zostało osadzone w konkretnym kontekście - kobieto, jeśli masz za sobą siedem ciąż zakończonych cesarskim cięciem to nie pakuj się w ósmą. I tu nie trzeba być ani papieżem ani lekarzem, żeby rozumieć, że taka ciąża łatwo może skończyć się pęknięciem macicy a co za tym idzie sporym prawdopodobieństwem śmierci matki lub dziecka. Sugestia papieża, że optymalna jest trójka opiera się za

Rok

"Czy chcą państwo znać płeć?" Chcemy "..bo to mały książę jest!" W taki uroczy sposób dowiedzieliśmy się, że kolejny potomek będzie kolejnym synkiem. Zresztą tak samo jak i w pierwszej ciąży i tak wiedziałam. Minął już ponad rok odkąd obiekt powyższej rozmowy pojawił się na świecie. Od początku okazał się być raczej małym Rumcajsem, próżno w nim szukać arystokratycznej delikatności. Liczy się siła i konkret! I dobrze, bo etat księcia już zajęty przez Maruniowatego. Różnice najpiękniej widać nad talerzem, Maruniowaty się namyśla, Pietrucha zajada z radosnym uśmiechem na buźce, zajada swoje i sięga po cudze. Na wigilii prawie udało mu się przechwycić talerz z krokietami, które rzecz jasna nie  były dla niego. No już miał w łapkach krokieta i do buźki ciągnął jak zła mama zabrała. Rumcajs. Od kilku dni oficjalnie jestem na urlopie wypoczynkowym. Się na wypoczywam, że ho ho. Dla niektórych to faktycznie jest doskonały obraz wypoczynku - nie mogę się ruszyć z kanap

cud, miód, orzeszki

Nie sądziłam, że taki wzór można zrobić na drutach. Jestem zakochana. Niech no zgromadzę odpowiednią liczbę kolorów cotton soft do wypróbowania. Wzór do kupienia na ravelry . Wydaje mi się, że warto. Tego sama nie jestem w stanie wymyślić. A widzę milion możliwości zastosowania. Aczkolwiek obawiam się, że zastosowania zostaną mocno ograniczone przez pracochłonność. Zdjęcie z ravelry.

Czapka z widokiem na stadion

Tak wygląda ta czapka na małym łepku. Prawda, że aż się prosi o duuuży pompon? Ale prawowity właściciel nie wyraża zgody. Zabawne było odkryć, że wzór jest tak sprężysty, że trzyma się na małej główce, wystarczyło zawinąć brzeg.  Właściwie to mam pomysł na dziecięcą czapkę. Jakiś czas temu byliśmy na stadionie narodowym, co widać powyżej. I tak to chodzi za mną kilka refleksji, a że tupią głośno to się nimi podzielę i będzie spokój. Refleksja nr1 - nasze kochane miasto stołeczne przesadza z ciągnięciem kasy od rodziców. Fajnie, że stadion żyje, fajnie, że coś się na nim dzieje. Niefajnie, że chcąc wejść z dzieckiem na trybuny, czy na płytę - płacisz wejściówkę. Tak, płacisz za samo wejście, nie za ślizgawkę, ale za sam fakt postawienia swej nogi na stadionie, który miasto wybudowało z moich podatków, zamiast wyremontować szpitale dziecięce. Wiadomo, że małe dziecko samo nigdzie nie pójdzie, chcesz mu towarzyszyć - płać. Refleksja nr2 - stadion w ogóle nie jest przyjazny rodzin

Magia świąt

Tak, wiem, że już po świętach. Zauważyłam. Choinka się sypie i świąteczne żarcie w lodówce się skończyło. ... ale temat zamieszkał w mojej głowie odkąd przeczytałam wpis Chudej o tym, że magii świąt nie ma. Znaczy jest tylko w wersji dla dzieci, a dla dorosłych zostaje sprzątanie, gotowanie a na koniec przeżycie religijne. A jak nie wierzysz, to pewnie zostaje już tylko pieczenie pierników. Spłycam i pomijam ironię i dystnas, ale wszystko się we mnie burzy przeciw takiemu podejściu. Burzy tym bardziej, że to nastawienie dość powszechne wśród matek dzieciom i to już wcale bez dystansu. Magia świąt jest w nas, w naszych rodzinach, w tym jak chcemy święta spędzić. Nie przeżywam ich religijnie, nie będę się tłumaczyć dlaczego. Przeżywam je rodzinnie. Jest inaczej, jest świątecznie, jest magia. Jest choinka i opłatek. Jest kilka dni w roku przeżytych INACZEJ. Miniony rok był dla mnie trudny. Nie miałam chęci na święta. Nie zajrzałam do książek kucharskich. Poszłam z Maruniowatym na sp

To nie jest reklama

Pan Maruniowaty dostał samochodzik z zestawem kolorowej plasteliny. Pierwsza tego typu zabawka w jego rękach. "O, samochodzik do plejdowania! " ucieszył się. Siła reklamy. Dobrze, że przynajmniej reklamy wartościowego produktu.