Obejrzałam niedawno opowieść kobiety o tym, że nie chciała być matką ze względu na to, że matka zawsze jest domyślnym rodzicem. To taka chwila olśnienia, dlaczego bywam sfrustrowana chociaż przecież mój partner aktywnie uczestniczy w wychowaniu i opiece nad dziećmi. Jednak niezależnie od tego ile pracy wykona, to on mi "pomaga", a ja jestem domyślnym rodzicem odpowiedzialnym za całość w postrzeganiu dzieci i otoczenia.
W naszym kręgu kulturowym mężczyzna zawsze tylko pomaga, przy dzieciach, w domu, to tylko jest jego dobrowolna pomoc a nie wykonanie swoich obowiązków przy swoich dzieciach i swoim domu. A skoro pomaga, to może mu nie wyjść, może coś przeoczyć, może coś odpuścić bo np chce pograć albo musi pracować (co w przeciwieństwie do dzieci, jest jego obowiązkiem). Z reklamacjami w tych wszystkich przypadkach otoczenie i dzieci zwrócą się do matki.
Np moje dzieci zapytają mnie o czyste majtki, zmianę prześcieradła, pomidorka do kolacji i picie do szkoły, a jednocześnie w tym samym zdaniu powiedzą, że mama nic nie robi, tylko czasem gotuje obiad.
Jak do szkoły szykuje ich tata to bez szemrania wychodzą bez śniadania i czasem nawet bez picia. A potem zgłaszają się do mamy, że one to picie chcą mieć. A jak szykuje mama, to musi być i picie i śniadaniówka. Kiedy mamy nie ma w zasięgu, śniadaniówka magicznie przestaje być potrzebna. A do picia można chwycić dowolny napój ze sklepiku.
Tata zrobi kolację, ale mama musi pamiętać o zapewnieniu produktów i jak mama nie dopilnuje to do kolacji nie będzie żadnych warzyw.
Itd.
Nawet podział prac 50/50 nie powoduje zdjęcia 100% odpowiedzialności z domyślnego rodzica.
I tak, kobiety powinny to brać pod uwagę planując macierzyństwo.
Komentarze
Prześlij komentarz