Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2015

Złoty stok - wakacje z dziećmi, kolejne podejście

Kiepski moment na myślenie o wakacjach, co? No chyba, że zimowych... ale my na wakacje, a raczej na dogrywkę urlopową wybraliśmy się w listopadzie i nie w ciepłe kraje a "w Polskę". Do kotliny kłodzkiej konkretnie. Nie wypoczęliśmy, nie będę oszukiwać. Jakiś miliard razy powtórzyłam "chłopcy przestańcie" (bić się, wrzeszczeć, oblewać się, popychać). No niewątpliwie zajęliśmy głowy czymś innym niż praca. Wyjazd z małymi dziećmi całkiem poza sezonem ma sporo zalet. Na przykład takie, że wszelkie atrakcje służące temu, by dziecko wymusiło kasę na rodzicu, są zamknięte. Nie ma dmuchańców, gofry nie wyglądają zza każdego rogu. Ceny są niższe. Mniej ludzi w restauracjach obserwuje walkę rodziców by usadzić i nakarmić pociechy. Akurat w kotlinie kłodzkiej sezon trwa cały rok. Co prawda fontanny wyłączyli, i część rzeczy czynna jest krócej, ale to tyle. Wadą wyjazdu w okresie październik-listopad jest wczesny zmierzch. Wieczorem raczej nie poszalejemy z dziećmi na placu

Trochę sznurka

Przerywamy transmisję z przebiegu frustracji macierzyńskich by zrobić miejsce dla odrobiny sznurka. Od dawna mnie korciło, żeby użyć drutów do czegoś innego niż generacja swetra. I żeby użyć innego tworzywa niż standardowa włóczka. Próbowałam z paskami pociętej bawełny, ale struktura powstającej "dzianiny z dzianiny" dla mnie jest obrzydliwa. A na drutach robię między innymi dla czysto fizycznej przyjemności. I użycie sznurka to ciekawe doznanie. To jest dzianina zrobiona na drutach nr 20, największych jakie mam. Efekt - to jest ciężkie, ale miękkie i przyjemne w dotyku. "To" czyli dywanik łazienkowy, o taki. I od razu widać, że sznurek nie wybacza. Oczka kończące są za luźne. Niektóre oczka brzegowe także. Całość jest dość swobodna w formie i potrafi oddalić się od wersji "prostokąt" w bliżej nieokreślonym kierunku. Co nie zmienia faktu, że praca była ekspresowa a wynik jest użytkowany intensywnie i się sprawdza. Zdjęcia i sam dywanik są sprzed kilku

co kto rozumie przez zdrowe żywienie

Kiedy dowiedziałam się, że ze szkolnych sklepików mają zniknąć niezdrowe przekąski, pomyślałam "fajnie", nie każdy ma czas szykować wymyślne śniadanka do szkoły, niech dzieciak ma szansę kupić sobie świeżą kanapkę. (Sama nie nosiłam kanapek do szkoły, bo nie znosiłam smaku kanapki zmiętolonej przez kilka godzin w tornistrze). Kiedy dowiedziałam się, że finalnie urzędnicza wizja za niezdrowe uznała drożdżówki i kanapki w rodzaju bułka z salami - trafił mnie szlag. No bo przecież te produkty w rozsądnych ilościach nie szkodzą dzieciom, przy zróżnicowanej diecie... Co kto uważa za rozsądne ilości i zróżnicowaną dietę... Dziś akurat jestem w domu sama z dziećmi. Ugotowałam kaszę jaglaną z domową (!) konfiturą. Efekt? Nic nie zostało zjedzone. W obu przypadkach moich synalków - dopóki siedziałam w domu, dziecko pięknie jadło - kasze dowolne, zupy doprawiane ziołami, niesolone obiady, niesłodkie jogurty (które owszem dosładzałam, ale domowymi przetworami z owoców) i niesłodki