Przejdź do głównej zawartości

Sweterek młodszego brata

Czym charakteryzuje się sweter młodszego brata? Ano tym, że powstał z resztek włóczki po sweterku przedszkolaka. Pan Pietruszka jeszcze nie wykazuje preferencji kolorystycznych, a ja musiałam zużyć resztę czerwonej i szarej Himalaya Everyday. W sumie to 3/4 szarej i 3/4 motka czerwonej. Sweter miał mieć linię wyszczuplającą właściciela, który do najlżejszych nie należy. Udało się całkiem ładnie. A w ogóle to całość zrobiona już miesiąc temu, tylko jakoś nie mogła się doczekać na tą minutę, kiedy dzieci nie będzie i będzie można dzianinę rzucić na płasko i cyknąć fotkę.


Sweter zrobiony od dołu do góry  mniej więcej w jednym kawałku. Rękawy powstają poprzez dodanie oczek w przedniej części, a następnie dobieranie z brzegu przy robieniu tyłu. Jedyny moment, kiedy musiałam użyć igły to wszywanie suwaka i było to ciężkie przeżycie. No bo suwak należy kupić zanim się zrobi sweter, a nie po. Suwaka rozdzielczego nie da się skrócić. Ten tutaj wszyty jest na styk, sięga do granicy stójki, chociaż w mojej wizji miał się kończyć dużo niżej.
A tak wygląda tył.
Jak widać ruchów nie krępuje... i przykrywa co ma przykrywać. Całość zrobiona podwójnym ryżem. Uwielbiam dłubać kombinacje oczek prawych i lewych. O ile bardziej skomplikowane wzory robię z ciekawości, czy jako pewnego rodzaju "wyzwanie" to ryżem robię dla relaksu i czystej fizycznej przyjemności (tak, zdarzają się takie skrzywienia jak widać).
Użytkownik przetestował i zadowolony. Pranie też zaliczone. Nieźle Himalaya Everyday znosi pranie, ale o szczegółach pogadamy za pół roku, jak przeżyje tych prań kilkadziesiąt. Na razie jedyna uwaga to, że mocno zbiera paprochy w praniu, a paprochów w pralce jakoś nigdy u nas nie brak. Ciekawe dlaczego? Musi tam żyć jakiś ludzik paprochowiec.




Komentarze

  1. O cudny sweterek, i model ;-)
    Dziedzicowi, też by się przydał sweterek wyszczuplający linię :-D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Książka dla dużego i malego, Findus się u nas pojawił.

Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale... "Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła. A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obra

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j

Szal z falami [przeniesione ze starego bloga]

...albo fale z szalem. Czyli ciąg dalszy przygód z włóczką sultan. Po spróciu w sumie czekała rok na zlitowanie. Problem taki, że to gruba, sztywna włóczka typu buckle i w dodatko mało przyjemna w dotyku. Wzory wymgające jakiej takiej precyzji odpadają. Na drutach ładnie wychodził tylko ścieg gładki a gładkim mi się nie chciało robić. No i w końcu znalazłam coś na szydełko co nie wymaga idealnego naciągu, skoro z definicji układa się nie równo. I w dodatku robi się rewelacyjnie szybko. Już dawno nie udało mi się wygenerować nowej rzeczy tak szybko. Szydelko nr 10 ponownie. | \\\**\\|//**/// | \\\ **\\| | \\\***|***/// | \\\ ***| |* \\\**|**/// *I* \\\**| I** \\\*|*/// **I** \\\*| I** \\\|/// **I** \\\| ****** * *********** * łańcuszek I oczko ścisłe | słupek \\\|/// 7 słupków wychodzących z jednego oczka ///|\\\ 7 słupków przerobionych razem Wyszło owszem ładnie. Tylko kiedy ja to będę nosić? Bo na zimowe okrycie szal jest trochę zbyt przewiewny,