Tak wygląda ta czapka na małym łepku. Prawda, że aż się prosi o duuuży pompon? Ale prawowity właściciel nie wyraża zgody. Zabawne było odkryć, że wzór jest tak sprężysty, że trzyma się na małej główce, wystarczyło zawinąć brzeg. Właściwie to mam pomysł na dziecięcą czapkę.
Jakiś czas temu byliśmy na stadionie narodowym, co widać powyżej. I tak to chodzi za mną kilka refleksji, a że tupią głośno to się nimi podzielę i będzie spokój.
Refleksja nr1 - nasze kochane miasto stołeczne przesadza z ciągnięciem kasy od rodziców. Fajnie, że stadion żyje, fajnie, że coś się na nim dzieje. Niefajnie, że chcąc wejść z dzieckiem na trybuny, czy na płytę - płacisz wejściówkę. Tak, płacisz za samo wejście, nie za ślizgawkę, ale za sam fakt postawienia swej nogi na stadionie, który miasto wybudowało z moich podatków, zamiast wyremontować szpitale dziecięce. Wiadomo, że małe dziecko samo nigdzie nie pójdzie, chcesz mu towarzyszyć - płać.
Refleksja nr2 - stadion w ogóle nie jest przyjazny rodzinom z małymi dziećmi. Łatwo się domyślić, że jedno może być na wózku - poruszanie się tam z wózkiem to gehenna, a do tego dochodzi wrogość części personelu. (Nie wszystkich na szczęście, bo znalazła się pomocna pani, która znalazła miejsce na wózek i sympatyczny pan, który pomógł pokonać bramki z dziećmi)
Refleksja nr3 - trochę optymizmu - jest osobna ślizgawka dla maluchów! My się jeszcze nie odważyliśmy, ale jest opcja. Jest też mała górka dla rodziców z dziećmi. Fajna sprawa, ale ludzie są trochę zbyt beztroscy - akurat zobaczyliśmy, jak durny facet rozbija głowę. Był z trójką dzieci, nie założył kasku, nie trzymał się, bo chyba robił selfie...
Dobra lekcja dlaczego należy zakładać kaski i dziecku i sobie.
Refleksja nr4 - kiedyś ciekawe dzieciństwo zależało od pomysłowości rodziców, teraz zależy od ich portfela.
Jakiś czas temu byliśmy na stadionie narodowym, co widać powyżej. I tak to chodzi za mną kilka refleksji, a że tupią głośno to się nimi podzielę i będzie spokój.
Refleksja nr1 - nasze kochane miasto stołeczne przesadza z ciągnięciem kasy od rodziców. Fajnie, że stadion żyje, fajnie, że coś się na nim dzieje. Niefajnie, że chcąc wejść z dzieckiem na trybuny, czy na płytę - płacisz wejściówkę. Tak, płacisz za samo wejście, nie za ślizgawkę, ale za sam fakt postawienia swej nogi na stadionie, który miasto wybudowało z moich podatków, zamiast wyremontować szpitale dziecięce. Wiadomo, że małe dziecko samo nigdzie nie pójdzie, chcesz mu towarzyszyć - płać.
Refleksja nr2 - stadion w ogóle nie jest przyjazny rodzinom z małymi dziećmi. Łatwo się domyślić, że jedno może być na wózku - poruszanie się tam z wózkiem to gehenna, a do tego dochodzi wrogość części personelu. (Nie wszystkich na szczęście, bo znalazła się pomocna pani, która znalazła miejsce na wózek i sympatyczny pan, który pomógł pokonać bramki z dziećmi)
Refleksja nr3 - trochę optymizmu - jest osobna ślizgawka dla maluchów! My się jeszcze nie odważyliśmy, ale jest opcja. Jest też mała górka dla rodziców z dziećmi. Fajna sprawa, ale ludzie są trochę zbyt beztroscy - akurat zobaczyliśmy, jak durny facet rozbija głowę. Był z trójką dzieci, nie założył kasku, nie trzymał się, bo chyba robił selfie...
Dobra lekcja dlaczego należy zakładać kaski i dziecku i sobie.
Refleksja nr4 - kiedyś ciekawe dzieciństwo zależało od pomysłowości rodziców, teraz zależy od ich portfela.
Komentarze
Prześlij komentarz