XXI wiek jest wiekiem młodości. Sorry, ale doświadczenie jest passe. Liczy się młodość i szybkość, masz 60 sekund na przedstawienie swojego pomysłu albo out. Komplementarnie pojawili się tacy, co twierdzą, że wiek to tylko konstrukt społeczny i możemy się z niego wyzwolić a starość będziemy leczyć jak każdą inną chorobę. Może będziemy, ale raczej nie prędko. A te sześćdziesiątki, które reklamują dresy dla młodych, to nie są pomarszczone babuszki z rodziną, tylko genetyczne freaki, które w tym wieku potrafią nadal zrobić szpagat. Nie potrafiłam zrobić szpagatu nawet mając lat 20. A one i tak są tylko sylwetką na zdjęciu, a nie osobą funkcjonującą w grupie.
Już widzę, że nie będę osobą starzejącą się "z godnością". Świat 40+ mnie po prostu nudzi. Mogę zignorować reklamy z cyklu 10 must have w szafie każdej kobiety po 40 i ubierać się jak nastolatka, ale wyborów dostępnych dla nastolatki mieć nie będę. Normy dotyczące wyglądu się rozluźniły, ale miejsce w społeczeństwie nie. I naprawdę nie ma złudzeń, młodziutki fryzjer, który swego czasu zmieniał mi fryzurę, był zachwycony moimi włosami. Nie dlatego, że takie uniwersalnie piękne. Dlatego, że w tym wieku naturalny kolor to już wyjątek. Wiek biologiczny ma swoje prawa i przechodzisz przez kolejne stopnie wtajemniczenia czy ci się podoba czy nie.
W drugiej ciąży uświadomiłam sobie, że więcej dzieci mieć nie będę. Finito. Mój organizm ledwo dotrwał do 8 miesiąca i to na wspomaganiu. Trzeciej ciąży bym nie donosiła. Moje chcenie lub nie, nie ma tu nic do rzeczy.
To jest etap w życiu, kiedy zbierasz konsekwencje wcześniejszych decyzji, nie zaczynasz już czegoś dużego od nowa (tak dziecko, też mieści się w kategorii "dużego", życiowego projektu). Nie podejmę nowych studiów (nie, uniwersytet trzeciego wieku się nie liczy, na normalne studia są już inne wymagania niż "w moim pokoleniu", zmieniły się zasady gry). Pewnie nawet większego kredytu już nie wezmę, bo zdolność kredytowa w sposób nieubłagany bierze pod uwagę średni moment wypadnięcia z rynku pracy. Z resztą na rynku pracy wszyscy chcą "młodego dynamicznego zespołu", co rodzi we mnie wątpliwości, jak długo będę miała możliwość pracować, oceniana przez pryzmat roku urodzenia.
Koło 40 zobaczyłam w lustrze twarz mojej matki. Dzień dobry nieubłagane reguły genetyczne. Identycznie zmienia się owal twarzy, wkurwiając mnie niesamowicie. Identycznie przestałam nosić szpilki, bo kostki nie wytrzymywały. I kupiłam sobie pierwszy w życiu krem do twarzy. Dotarło do mnie, że jakbym się ogarnęła to mogłabym mieć już dorosłe dzieci i że - na niektórych dorosłych patrzę jak na dzieci, bo ich świat zaczyna się w innym punkcie czasoprzestrzeni. Wymiana pokoleń będzie istnieć dopóki żyjemy i działamy w grupach. Jeśli nie potrafisz się w tym odnaleźć, to masz problem.
Komentarze
Prześlij komentarz