Przejdź do głównej zawartości

Po dniu ojca

Mój tata nie żyje od ponad 3 lat. Z pamięci najczęściej wypływają dwa obrazki:
"Tata oddaje mi swój kawałek czekolady." Zawsze oddawał. To były czasy, gdy czekolada była cenną zdobyczą i podstawowym dobrem na łapówki. Te zdobyte i przeznaczone do zjedzenia były wydzielane po kawałeczku i sprawiedliwie dzielone między domowników. Tata twierdził, że nie lubi. O tym, że mój tata uwielbia czekoladę dowiedziałam się już jako dorosły człowiek. To wspomnienie wypływa zawsze, gdy odruchowo syczę na małżonka "nie rusz, to dla dzieci".

"Maruniowaty i dziadek". Mój kilkumiesięczny synek uczy się siadać chwytając dziadka za palec. Dziadek wyciąga palec nadludzkim wysiłkiem. Mój tata przeżył prawie półtora roku w terminalnym stadium raka -całą moją ciążę i 6 miesięcy życia małego człowieka - żeby mnie nie martwić w trudnym okresie. Pod koniec był już niemal całkowicie sparaliżowany i nie mógł nic jeść. Zmarł wkrótce po tym, jak dowiedział się, że znalazłam pracę i dobry żłobek dla malucha.


Mój tata zmarł w hospicjum. Wiem, że chciał umrzeć w domu. Wiem, że "oddawanie" bliskich do jakichkolwiek instytucji cieszy się w Polsce fatalną opinią. Mój tata zmarł w miejscu, gdzie nikt  nie żałował środków przeciwbólowych, miał stałą opiekę pielęgniarek, zainteresowanie dla swojej twórczości, a nas wpuszczano w nocy z malutkim dzieckiem. Do dziś regularnie wpłacam datki na utrzymanie hospicjum Opatrzności Bożej Ojców Orionistów. W domu nie bylibyśmy w stanie zapewnić mu tylu miesięcy życia i godnej śmierci. Wiersze mojego taty są nadal na stronie hospicjum.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Książka dla dużego i malego, Findus się u nas pojawił.

Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale... "Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła. A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obra

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j

Szal z falami [przeniesione ze starego bloga]

...albo fale z szalem. Czyli ciąg dalszy przygód z włóczką sultan. Po spróciu w sumie czekała rok na zlitowanie. Problem taki, że to gruba, sztywna włóczka typu buckle i w dodatko mało przyjemna w dotyku. Wzory wymgające jakiej takiej precyzji odpadają. Na drutach ładnie wychodził tylko ścieg gładki a gładkim mi się nie chciało robić. No i w końcu znalazłam coś na szydełko co nie wymaga idealnego naciągu, skoro z definicji układa się nie równo. I w dodatku robi się rewelacyjnie szybko. Już dawno nie udało mi się wygenerować nowej rzeczy tak szybko. Szydelko nr 10 ponownie. | \\\**\\|//**/// | \\\ **\\| | \\\***|***/// | \\\ ***| |* \\\**|**/// *I* \\\**| I** \\\*|*/// **I** \\\*| I** \\\|/// **I** \\\| ****** * *********** * łańcuszek I oczko ścisłe | słupek \\\|/// 7 słupków wychodzących z jednego oczka ///|\\\ 7 słupków przerobionych razem Wyszło owszem ładnie. Tylko kiedy ja to będę nosić? Bo na zimowe okrycie szal jest trochę zbyt przewiewny,