"Oinka, oinka, oinka" podskakuje Pan Maruniowaty w czasie gdy ustawiamy choinkę i może na żywo zobrazować sens takiego stwierdzenia. Zachwyt dziecka jest bliżej Boga niż jakakolwiek religia.
"Oinka, oinka" Pan Maruniowaty nie mógł się doczekać, w domu choinka była dopiero w sobotę, a od miesiąca choinki były wszędzie. Oczywiście zauważane i wskazywane palcem malucha nawet w wersjach bardzo abstrakcyjnych na eleganckim opakowaniu czekoladek.
Pan Maruniowaty cieszył się tak bardzo i tak widowiskowo, że momentalnie przestałam żałować absurdalnej kwoty wydanej na ścięte drzewko (poszaleli z tymi cenami i jestem pewna, że większość tego, co było do sprzedania, wylądowało na śmietniku niesprzedane!). Dobrym wyborem była jodła, zamiast tradycyjnego świerka. Jodłę Maruń mógł ubierać sam, bez pokłucia. Tak więc spora część bombek wisi na jednej dolnej gałęzi i dodatkowo zostały przyozdobione wstążką.
W Wigilię była mała symulacja Mikołaja. Mikołaj zadzwonił do drzwi, gdy młody korzystał z toalety. Dało się słyszeć okrzyk "chcę do Mikołaja", no ale niestety Mikołaj "już poszedł" zanim mały wybiegł z toalety. Wobec widoku stosu paczek pod choinką, wielkiego rozczarowania brakiem Mikołaja nie było... Za to mina Marunia wyciągającego z paczek samochodzik sterowany i grzebiącego w pudełku klocków duplo w poszukiwaniu samolocików - absolutnie bezcenna. Można było wyłączyć światło, bo młody świecił światłem własnym. Sam rozpakowywał. Sam też zaniósł prezenty spod choinki pozostałym osobom. Całkiem inne święta niż rok temu, kiedy to Maruniowaty stał pod choinką nerwowo poruszając smoczkiem, podczas gdy my podsuwaliśmy mu prezenty.
Swoją drogą 2 zabawki to absolutnie maksimum do ogarnięcia na raz. Trzecią - pluszowym George'm zainteresował się dopiero przy okazji spania, a książeczek już nie miał ani siły ani chęci rozpakować.
Komentarze
Prześlij komentarz