Przejdź do głównej zawartości

Chcę do mamusi!

 [przeniesione z http://przyokazji.blox.pl]
Kiedyś po FB krążyło zdjęcie malucha groźnie patrzącego na ojca i do tego podpis "Dziś ja śpię z mamą, albo będę płakał całą noc". No więc Pan Maruniowaty ma obecnie taką właśnie fazę - śpię z mamą, albo wrzeszczę - wybór należy do Was. Sypia źle odkąd przestał pić mleko w nocy (właściwie wcześniej też spał słabo, ale butla załatwiała ekspresowe usypianie i spał sam), całkiem często domaga się towarzystwa w spaniu, ale dotąd nie robiło mu różnicy czy mama czy tata. Teraz czasem łaskawie pozwala się tacie uśpić, ale  w środku nocy rozlega się rozpaczliwe "chcę do mamusi!". A że nauczył się już wychodzić z swojego pokoju, to wrzask połączony jest rajdem po korytarzu, gdzie nagłośnienie jest najlepsze. Właściwie to jest istota macierzyństwa, człowiek zwany matką zrywa się półprzytomny, nie dosypia, no ale przecież szczęśliwy jest dostając obowiązkową porcję miłości Bebika w zestawie z lepkimi łapkami, umazanym pysiem i zasmarkanym noskiem, która to porcja miłości wpycha się pod kołdrę, rzuca komendę "tulić" i usypia wrzepiona w piżamę mamy. Inna sprawa czy mama usypia z jedną ręką przygniecioną, drugą wykręconą pod dziwnym kątem, oraz brakiem podparcia dla ciążowego brzuszyska.
Czasem "śpię z mamą" jest deklarowane już po kąpieli. Maruniowaty zabiera swoją poduszkę, koparkę, misia i wyłazi ze swojego łóżeczka (łóżeczko to eufemizm, spadał nam z każdego łóżka, więc teraz ma podwójne małżeńskie, 160 cm materac, plus tapicerowane boki po 20 cm z każdej strony) i maszeruje na miejsce mamy.
I niby uważam, że dziecko powinno spać z rodzicami tak długo jak potrzebuje, z drugiej strony - nie mam koncepcji jak to będzie wyglądać po urodzeniu malucha. Bo wspólne spanie tylko w artykułach o rodzicielstwie bliskości wygląda super, gdzie to 4 osobowa rodzina śpi razem i się wysypia. W praktyce dwulatek wierzga jak dziki koń i kręci się jak wiatraczek, skutecznie zajmując większą część łóżka. Ledwo starcza miejsca dla mnie. Miejsca dla noworodka w tym zestawie nie widzę. A noworodka boję się zostawić samego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Książka dla dużego i malego, Findus się u nas pojawił.

Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale... "Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła. A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obra

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j

Szal z falami [przeniesione ze starego bloga]

...albo fale z szalem. Czyli ciąg dalszy przygód z włóczką sultan. Po spróciu w sumie czekała rok na zlitowanie. Problem taki, że to gruba, sztywna włóczka typu buckle i w dodatko mało przyjemna w dotyku. Wzory wymgające jakiej takiej precyzji odpadają. Na drutach ładnie wychodził tylko ścieg gładki a gładkim mi się nie chciało robić. No i w końcu znalazłam coś na szydełko co nie wymaga idealnego naciągu, skoro z definicji układa się nie równo. I w dodatku robi się rewelacyjnie szybko. Już dawno nie udało mi się wygenerować nowej rzeczy tak szybko. Szydelko nr 10 ponownie. | \\\**\\|//**/// | \\\ **\\| | \\\***|***/// | \\\ ***| |* \\\**|**/// *I* \\\**| I** \\\*|*/// **I** \\\*| I** \\\|/// **I** \\\| ****** * *********** * łańcuszek I oczko ścisłe | słupek \\\|/// 7 słupków wychodzących z jednego oczka ///|\\\ 7 słupków przerobionych razem Wyszło owszem ładnie. Tylko kiedy ja to będę nosić? Bo na zimowe okrycie szal jest trochę zbyt przewiewny,