Zauważyłam, że jeśli chodzi o włóczki, ubrania, torebki i inne
kobiece "gadżety" u mnie liczy się tylko miłość od pierwszego wejrzenia.
Ilekroć staram się zakup przemyśleć, zaplanować itp, to finalnie nie
jestem z niego zadowolona. Za to jaskrawy podkoszulek z supermarketu
potrafię kochać miłością dozgonną i o dziwo wyglądam w nim lepiej niż w
rzeczach "rozsądnych". Musi to być magia zadowolenia z łupu.
Ta sama zasada działa w zakresie technik "robótkowych". Jeśli panuję długo nauczyć się jakiejś techniki, oglądam materiały, analizuję, planuję zakup książek, to nic z tego nie będzie. Od 3 lat próbuję podejść do decoupage i do robienia biżuterii. To ostatnie zwłaszcza jest interesujące, bo nie przypadkiem małżonek nazywa mnie sroczką ilekroć przechodzę obok stoiska z świecidełkami. Zastanawiałam się nad robieniem własnych naszyjników, zastanawiałam... ale jakoś do idei nawlekania koralików w milion pierwszą kombinację podchodziłam ospale.
Aż do tego momentu. No poprostu muszę coś takiego mieć i to koniecznie zrobić a nie kupić. Od pierwszego spojrzenia wykluło mi się w głowie milion pomysłów. Bizuteria inspirowana projektami Dori Csengeri, ale jak przyjżałam się bliżej technice - to nie jest nowość, podobne zdobienia były na strojach ludowych. Aczkolwiek nowością jest wykorzystanie sznurka w biżuterii. No bo właśnie cała magia tkwi w sznurku, a konkretnie w sutażu (lub sutaszu).
Spędziłam dziś cały dzień na szukaniu instrukcji (tu jest!da się zrozumieć bez znajomości fracuskiego) oraz zamawianiu koralików i sznureczków. (Niestety śnieżyca skutecznie utrudnia bezpośrednie wyprawy, trzeba więc będzie poczekać na dostawę). Na szczęście koraliki i sznureczki są względnie tanie. Póki co zapowiada się to na tańsze hobby niż szydełkowanie.
Ta sama zasada działa w zakresie technik "robótkowych". Jeśli panuję długo nauczyć się jakiejś techniki, oglądam materiały, analizuję, planuję zakup książek, to nic z tego nie będzie. Od 3 lat próbuję podejść do decoupage i do robienia biżuterii. To ostatnie zwłaszcza jest interesujące, bo nie przypadkiem małżonek nazywa mnie sroczką ilekroć przechodzę obok stoiska z świecidełkami. Zastanawiałam się nad robieniem własnych naszyjników, zastanawiałam... ale jakoś do idei nawlekania koralików w milion pierwszą kombinację podchodziłam ospale.
Aż do tego momentu. No poprostu muszę coś takiego mieć i to koniecznie zrobić a nie kupić. Od pierwszego spojrzenia wykluło mi się w głowie milion pomysłów. Bizuteria inspirowana projektami Dori Csengeri, ale jak przyjżałam się bliżej technice - to nie jest nowość, podobne zdobienia były na strojach ludowych. Aczkolwiek nowością jest wykorzystanie sznurka w biżuterii. No bo właśnie cała magia tkwi w sznurku, a konkretnie w sutażu (lub sutaszu).
Spędziłam dziś cały dzień na szukaniu instrukcji (tu jest!da się zrozumieć bez znajomości fracuskiego) oraz zamawianiu koralików i sznureczków. (Niestety śnieżyca skutecznie utrudnia bezpośrednie wyprawy, trzeba więc będzie poczekać na dostawę). Na szczęście koraliki i sznureczki są względnie tanie. Póki co zapowiada się to na tańsze hobby niż szydełkowanie.
Komentarze
Prześlij komentarz