Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale..."Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła.
A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obrazów przedstawiających dynamikę związaną z treścią.
Piękna książka, pięknie ilustrowana i pięknie wydana przez "Media rodzina". Ilustracje mnie odsyłają do świata mojego dzieciństwa (no kurcze, na jednej z ilustracji są bzy, na innej kuchenka "jak u babci" i rado z lat 60 i kurnik...), za to dla przedszkolaka są całkiem nowym światem z milionem szczegółów.
Całość zaskakująco ciekawa i dla przedszkolaka i dla dorosłego (co jest dużą zaletą, kiedy siłą rzeczy czytasz te książeczki częściej niż literaturę dla dorosłych). Kupię kolejne opowieści o Findusie ... sobie.
A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obrazów przedstawiających dynamikę związaną z treścią.
Piękna książka, pięknie ilustrowana i pięknie wydana przez "Media rodzina". Ilustracje mnie odsyłają do świata mojego dzieciństwa (no kurcze, na jednej z ilustracji są bzy, na innej kuchenka "jak u babci" i rado z lat 60 i kurnik...), za to dla przedszkolaka są całkiem nowym światem z milionem szczegółów.
Całość zaskakująco ciekawa i dla przedszkolaka i dla dorosłego (co jest dużą zaletą, kiedy siłą rzeczy czytasz te książeczki częściej niż literaturę dla dorosłych). Kupię kolejne opowieści o Findusie ... sobie.
Findusy są absolutnie cudowne, a rysunki maja genialne. Jak się zaopatrzyłam, to najpierw dwie godziny siedziałam z rodzicami i kwiczeliśmy z radości oglądając obrazki, a dopiero potem wróciłam do domu i zaczęłam czytac własnym dzieciom. Młodszy Młody już niektóre pozycje zna na pamięć (ja też), nawet mu się zdarza recytować je przez sen :))).
OdpowiedzUsuńa wiesz, ze autor findusa zanim zaczal pisac byl rysownikiem i ilustratorem i wlasnie on jest autorem tych cudownych ilustracji? malina jest wielkim fanem findusa, mamy wszystkie ksiazki i zaliczone wszystkie filmy :-)
OdpowiedzUsuńlylowa (wrzosowy.blox.pl)