Jest coś niezwykle ironicznego w protestach organizowanych przez Ostatnie Pokolenie. Młodzi ludzie w nowych ubraniach stojący na zalanej ulicy i nawołujący do ograniczenia konsumpcji, są jak ostateczny dowód, że nie tędy droga. Pokolenie, które nie założy bluzki z plamą czy dziurą, nie umie cerować ani szyć, a ręczniki i kubeczki musi mieć pod kolor ścian. Ludzie, którzy krytykują poliester, ignorując fakt, że poliestrowe ubrania są wielokrotnie trwalsze od bawełnianych a ich produkcja obciąża środowisko podobnie - czyli gdyby kupować poliester i nosić "do zniszczenia" to przemysł ubraniowy śmieciłby znacznie mniej. No i ludzie, którzy sami najwyraźniej mając czas i finanse na "dni wolne" uprzykrzają życie zwykłym wyrobnikom spieszącym się do pracy, a to wcale nie tu jest największy ciężar. Zakładanie, że wybory konsumenckie wyhamują szalejącą konsumpcję jest ślepą uliczką. Nawet osoby świadome środowiskowych konsekwencji mają swoje konsumenckie słabości. Może nie...