Przejdź do głównej zawartości

Luksus 사치

 Każdy miewa chwile, kiedy chciałby żyć w luksusie. No może z wyjątkiem tych, co już swoje życie postrzegają jako luksusowe.

W naszych pseudo gazetowych portalach (gdzie podziało się prawdziwe dziennikarstwo) dość regularnie pojawiają się teksty, gdzie granicę luksusu wyznacza się na 10 tysięcy zł miesięcznie na rękę. Co pokazuje, że jeśli gdzieś jeszcze tekst popełnia człowiek, to jest to młodziutki stażysta mieszkający z rodzicami. Jak jesteś młody bez zobowiązań, to 10 tysi to rozpiżenia miesięcznie, to kupa hajsu, nie?

Jak jesteś rodzicem, z kredytem, rachunkami za zajęcia dodatkowe, zajęcia wyrównawcze, ubrania, składki i do tego musisz opłacić czynsz i jeszcze jeść - to niekoniecznie jest duża kwota. Oczywiście lepiej ją mieć niż nie, ale to nie jest poziom choćby śladowej beztroski.

Dla mnie luksusem było by dostanie w pakiecie kilku rzeczy:

Możliwości nie zastanawiania się "ile to kosztuje" przy zakupach, nie kupowania hurtowej ilości czegoś w promocji tylko dlatego, że jest odrobinę tańsze, a stanowi istotny punkt w moim budżecie. Kupienia takiej marki mleka jaką lubię, a nie tej co najtaniej wychodzi na zgrzewki. Nie wyliczanie wartości koszyka zakupowego.

Możliwości nie zastanawiania się co się ze mną stanie w przypadku długotrwałej choroby czy po prostu starości. Większość z nas dopadnie jedno lub drugie, a najpewniej oba. Myśl "co dalej" kiedy leżysz na stole operacyjnym i chirurg właśnie rozpatruje jakie masz opcje nie zostania kaleką - to nie jest coś, czego bym życzyła nawet niesympatycznym ludziom. Po latach pracy na śmieciówkach i fakturach (które są tylko inną formą śmieciówej) nie mam opcji ani renta ani emerytura na stole. Chociaż przynajmniej nie muszę spłacać kredytu na operację.

Oraz, co postrzegam jako ukoronowanie luksusu, możliwość pracy dla przyjemności i co za tym idzie, wstania i wyjścia, kiedy praca nie jest już przyjemna a staje się frontem cudzych rozgrywek. W ogóle o ile fajnieszy byłby świat, gdyby ludzie wszyscy mieli taką opcję. Zagwarantowany byt niezależnie czy pracują, czy nie. Ludzkość jako całość na to stać. Nie ma potrzeby, żebyśmy pracowali wszyscy, ilość produktowanych dóbr i tak wystarczy. A gdybyśmy pracowali z chęci, efektywność pracy by wzrosła, a z rynku siłą rzeczy wypadli by wszyscy kombinatorzy, krętacze i cała reszta co chce rządzić a nie pracować. Serio wierzę, że jest sporo ludzi, którzy pracować lubią, ale tą radość zabiera im mniejszość jak wrzód na dupie.Zwykle ten wrzód siedzi na dupach kolegów, bo jeśli chodzi o przełożonych to ocieka lukrem/wazeliną (jak kto woli). Co i tak jest problemem dla uprzywilejowanego kawałka świata. Nawet w Warszawie są ludzie życiący poniżej minimum egzystencji. I są też dzieci w takich rodzinach. Tymbardziej gówniane wydają mi się wszelkie rozgrywki pracowe.

No dobra, ukoronowaniem luksusu jednak byłaby sytuacja, gdzie nie ma wokół biedy bezwzględnej. 

Oraz jako totalnie randomowa rzecz, przykład jaki papago uważa za słuszny na użycie słowa 사치 (oczywiście nie zbudowałabym tak piętrowego zdania sama, nawet bym go nie zrozumiała)

  • To many people, cosmetic surgery is no longer a luxury, but an investment on a better life.
    많은 사람들에게 있어 성형 수술은 더 이상 사치가 아니라 더 나은 삶을 위한 투자이다.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Książka dla dużego i malego, Findus się u nas pojawił.

Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale... "Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła. A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obra...

Chomiczówka, chomiczówka

 Niewiele osiedli doczekało się własnej piosenki, prawda? Ale nie ma już tamtej Chomiczówki, niezbyt czyste i niezbyt bezpieczne blokowisko zmieniło się w jedno z przyjemniejszych osiedli Warszawy. Zaskakujące jak ładnie się zestarzało to blokowisko z lat '70, podczas gdy niektóre z tego okresu już zmieniły się w slamsy. No i mnie też zmieniła się perspektywa. Wyprowadziłam się kilkanaście lat temu. "Mama, tam jest plac zabaw! I tam też jest plac zabaw. Mama! Plac zabaw! Tam chodźmy i tam chodźmy!". (jedna z tych huśtawek jest "zabytkowa", a jak skrzypi....) Pomiędzy kilkunastopiętrowymi blokami zamknięta jest bardzo duża przestrzeń wspólna. Place zabaw, "górka" do zjeżdżania, zadrzewione tereny do spacerów, asfaltowe uliczki na których bezpiecznie przedszkolak może gonić na hulajnodze a bebikus młodszy na rowerku. Dla moich maluchów wielka atrakcja.  Maruniowaty może z jednego placu zabaw na drugi przejechać na hulajnodze. W miejscu gdzie mies...

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j...