Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).
Ale Trylogii nie zdzierżyłam.
Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy".
Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie.
Zaczęliśmy czytać razem.
Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo jako dziecko, w przeciwieństwie do moich potomków, czytałam na kilogramy i głównie to co było w zasięgu w polskiej latrynie, np dzieła zebrane Prusa, na zmianę z Trybuną Ludu (zależy co miało pecha w przypadku braku papieru toaletowego). A jak oglądałam coś w telewizji, to tyle co było, np Tony Halika opowiadającego o podróżach.
W brew wszelkim oskarżeniom "W pustyni i w puszczy", że to kolonialna literatura, to się bardzo dobrze zestarzało, trzeba tylko zmienić optykę z jaką się omawia tą powieść. Sienkiewicz znakomicie odmalował kolonializm, zadufanie i nadęcie białego człowieka. To przekonanie białego człowieka o własnej wielkości tak rozbuchane, że nieodróżnialne od głupoty. Ignorowanie języka, kultury i historii dziejącej się tuż obok tegoż białego człowieka.
Zaskakujące, ale uważam, że warto tą książkę przeczytać i omówić tą rzeczywistość.
*nie doczytaliśmy do końca, bo wjechała cała na biało nowa lektura, program nie uwzględnia, że żeby uczniowie przeczytali książkę, a nie bryk, muszą mieć na to więcej czasu, niż poprzednie pokolenia.
Komentarze
Prześlij komentarz