Przejdź do głównej zawartości

I po walentynkach.

Tak między nami to lubię walentynki. Co z tego, że święto importowane i komercja. Komercja jest przy okazji każdego święta i założę się, że była odkąd człowiek wymyślił pieniądz. A import trochę innych nastrojów nie zaszkodzi, bo u nas to święta zawsze takie napuszone i poważne. Lubię walentynki i chętnie spędziłabym ten wieczór z małżonkiem z opcją dobry alkohol i miłe dekoracje. No ale są dzieci. Co na to wszechwiedzące blogowe poradniki? Ależ - zostaw dzieci z sąsiadką, znajomymi, lub rodziną. Dbaj o relacje z mężem. No usmarkać ze śmiechu się można, fascynująca jest popularność miejsc z takimi poradami. Chwileczkę - tylko odpędzę ten tłum sąsiadek chętnych opiekować się moimi dziećmi. Jeden problem - żadna z sąsiadek nie rozpoznaje mnie na ulicy innej niż nasza. W tej okolicy więzi sąsiedzkie rozpadły się jakiś czas temu. Rodzina raczej sama potrzebuje pomocy. A znajomi wyrośli z dzieci. Realistyczna opcja to opcja płatna, ale już dawno nie skorzystaliśmy z takiej opcji weekendowej, bo do tego dzieci muszą być zdrowe.

W walentynki pogoda była świetna i rano z promieniami słońca zaświtała mi myśl, że wreszcie, wreszcie rodzinna wycieczka. Chcę w końcu obejrzeć miasteczko położone nieopodal stolicy. Mąż zawołał "choć tu, zobacz". I tak, resztę soboty spędziliśmy czekając na wizytę pediatry i szukając apteki. Pietruszka ma trzecie w swoim życiu zapalenia ucha i drugi antybiotyk w tym roku. Pietruszka się nie przejmuje takimi drobiazgami, nigdy nie zdrowieje do końca i chyba się przyzwyczaił, nie widać po nim, po prostu ropa się polała z ucha.

Wracając z apteki kupiłam pączki. Apteka okazała się zresztą zamknięta. Wracając z apteki numer dwa małżonek kupił śliczne lizaki w kształcie róż. Wieczorem Pan Maruniowaty buzię miał sklejoną lizakiem, a mi poziom cukru przysłonił rozczarowanie.

Dzieci to często poświęcenie. Poradniki mogą obiecywać złoty sposób na wszystko, ale nie da się mieć ciasto i zjeść ciastko. Nikt ci nie zagwarantuje, że twoje dziecko nie rozchoruje się w środku twoich bardzo ważnych planów. Jakoś trzeba znaleźć miejsce dla małżeńskiego życia z dzieckiem w tle, a nie liczyć na sąsiadki. Cukrowa różyczka była najpiękniejszym kwiatkiem, jaki dostałam.

A tak nawiasem mówiąc złote rady z pod znaku "dbaj o swego partnera" mają podtekst "bo cię porzuci i co wtedy?". Dbaj o partnera, nie o partnerkę, bo ona przecież od dzieci nie odejdzie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Książka dla dużego i malego, Findus się u nas pojawił.

Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale... "Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła. A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obra...

Chomiczówka, chomiczówka

 Niewiele osiedli doczekało się własnej piosenki, prawda? Ale nie ma już tamtej Chomiczówki, niezbyt czyste i niezbyt bezpieczne blokowisko zmieniło się w jedno z przyjemniejszych osiedli Warszawy. Zaskakujące jak ładnie się zestarzało to blokowisko z lat '70, podczas gdy niektóre z tego okresu już zmieniły się w slamsy. No i mnie też zmieniła się perspektywa. Wyprowadziłam się kilkanaście lat temu. "Mama, tam jest plac zabaw! I tam też jest plac zabaw. Mama! Plac zabaw! Tam chodźmy i tam chodźmy!". (jedna z tych huśtawek jest "zabytkowa", a jak skrzypi....) Pomiędzy kilkunastopiętrowymi blokami zamknięta jest bardzo duża przestrzeń wspólna. Place zabaw, "górka" do zjeżdżania, zadrzewione tereny do spacerów, asfaltowe uliczki na których bezpiecznie przedszkolak może gonić na hulajnodze a bebikus młodszy na rowerku. Dla moich maluchów wielka atrakcja.  Maruniowaty może z jednego placu zabaw na drugi przejechać na hulajnodze. W miejscu gdzie mies...

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j...