Przejdź do głównej zawartości

Maruń mówi! przeniesione z http://przyokazji.blox.pl/2013/09/22-Marun-mowi.html

Na dwa "kamienie milowe" w rozwoju dziecka czekałam wyjątkowo niecierpliwie - na chodzenie z maluchem "za rączkę" i na możliwość porozmawiania.
Jeśli chodzi o chodzenie "za rączkę" to nie mam bladego pojęcia jak i kiedy to się stało! Pamiętam, że w czasie ubiegłorocznych wakacji Pan Maruniowaty uczył się chodzić trzymając się hotelowych mebli, a potem już do żłobka szliśmy za rączkę i problemem były tylko duszności, które łapały malucha przy wysiłku.
Jeśli chodzi o mówienie - należy odnotować "już". W minionym tygodniu mały rozgadał się na całego. Ot tak - wziął i zaczął mówić "a co to jest?" (z częstotliwością co kilka sekund") "pić", "pij", "gdzie tata?" itd - dużo z tych wypowiedzi to proste zdania stwierdzające, za to jeśli czegoś się domaga to zwykle za pomocą rzeczowników ("świnka pepa!" "lowel" (rower)- no z "r" jest problem)
W rozwoju dzieci niesamowita jest ta skokowość, dorosły uczy się, uczy, powtarza słówka, opanowuje podstawowe słowa. A mały od kilku słów nagle przechodzi do nadawania bez przerwy!
A nie wyglądało to początkowo aż tak różowo. Po ładnym początku w maju cisza. Pojedyncze stwierdzenia "na nie", czyli "nie tak", "nie tutaj", "nie to", ale zupełnie brak możliwości dowiedzenia się czy chce serek czy banana, bo na wszystko odpowiadał "nie", czasem tylko to nie było bardziej na nie a czasem mniej. Generalnie z rodzicami porozumiewał się jak mała małpka za pomocą "e" "ee" "e!" "ueeEEE", no i co tu kryć, rodzicie zawsze starali się jakoś domyślić, w związku z czym było trochę jak w czerstwym dowcipie:

Rodzinka zjada w ciszy obiadek. Nie rozmawiają ze sobą ze względu na to, żeby nie robić przykrości synkowi który od urodzenia nic nie mówi.
W pewnej chwili synek mówi:
- A gdzie kompocik?
Mamusia mówi przez łzy szczęścia:
- Synku! Ty mówisz! Dlaczego do tej pory się nie odzywałeś?
A synek:
-bo zawsze był kompocik!
No więc Maruń w minionych miesiącach zaskakiwał czasem jakimś stwierdzeniem w rodzaju "mama idzie", czasem brał książeczkę, pokazywał obrazki i trenował sobie słowa w rodzaju "ochód" (samochód) i "tatoj" (traktor), ale na więcej się nie wysilał, potrzeby najwyraźniej nie było...
W końcu jednak wykombinował, że domaganie się werbalnie konkretnej rzeczy daje lepszy skutek (mleka!), a używanie słowa "nie" we właściwym kontekście pozwala na skuteczniejszy opór np przy wracaniu do domu z podwórka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

직업병

 직업병 "choroba zawodowa", to wcale nie choroba zawodowa jak u nas, tylko skrzywienie zawodowe, nawyk, którego nabraliśmy po latach robienia czegoś tam. Ja np często jestem zbyt uprzejma. W życiu mi się to nie specjalnie opłaca, ale zawodowo mi akurat jest niezbędne.

좋은 인간이 되는 것이 가치가 있을까요?

 wieczorna rozmowa z AI: zdanie 좋은 인간이 되는 것이 가치가 있을까요? można przeanalizować pod względem składniowym i znaczeniowym. Analiza składniowa: 좋은 인간 (good person) – „dobry człowiek” „좋은” to przymiotnik „dobry”, który opisuje rzeczownik „인간” (człowiek). 되는 것 (becoming) – „stanie się” „되다” oznacza „stać się, zostać”, a „-는 것” zamienia czasownik w rzeczownik (odpowiednik „stanie się” w języku polskim). 이 가치가 있을까요? (is it valuable?) „가치” oznacza „wartość”. „가 있다” oznacza „mieć wartość”. „-을까요?” to grzeczna końcówka pytająca, sugerująca niepewność lub zapytanie o opinię. Tłumaczenie: „Czy stanie się dobrym człowiekiem ma wartość?” lub bardziej naturalnie: „Czy warto być dobrym człowiekiem?” Analiza znaczeniowa: To pytanie filozoficzne dotyczące moralności i wartości bycia dobrym człowiekiem. Można je interpretować jako refleksję nad tym, czy bycie dobrym przynosi korzyści (np. społeczne, osobiste) lub czy jest czymś wartościowym samym w sobie.  

pies nie tylko sra

 Jakoś czuję potrzebę wygłoszenia tej oczywistej oczywistości. Nie będę się kłócić z przypadkowymi osobami wyprowadzającymi swoje psy, ale ciśnienie podnoszą mi ludzie uniemożliwiający swojemu psu powąchanie się z innym psem. Dosłownie: spacer dla nich oznacza wyciągnięcie psa na trawnik przed blokiem (uroczo zwany "sralnikiem") i natychmiastowe zaciągnięcie psa z powrotem do bloku. Kiedy przechodzę obok ze swoim psem (nawet nie podchodzę, na spacerze mamy dłuższą trasę niż klatka schodowa - trawnik) to właściciel/właścicielka takiego "wyprowadzanego na sralnik" nieszczęśnika od razu krzyczy "proszę odciągnąć psa" "pani nie widzi, że mój się denerwuje" "proszę zabrać psa bo on denerwuje mojego". Mam spokojnego, średniej wielkości pieska, który bardzo ostrożnie podchodzi do innych, jeśli drugi pies jakkolwiek się stresuje albo reaguje negatywnie to mój od razu się wycofuje, to pies schroniskowy, unika konfliktów. I jest cały czas na smyc...