Przejdź do głównej zawartości

cześć blogusiu

 Pandemia, siedzimy w domach, ludzi oglądamy głównie na ekranie. W ostatnim czasie reaktywowały się 2 dawno nieaktywne blogi i zadzwonił mi dzwoneczek, że mnie tego brakuje. I czytania i pisania. O niczym. O zwyczajności. Notatek z codzienności. Nie żadna marka własna, wypolerowana fasada, ą ę będę influencerem. Efektem tego, że internet trafił pod strzechy, jest to, że oszaleliśmy wszyscy na punkcie utrzymywania fasady. Wyważonych poglądów, eleganckich wypowiedzi i zdjęć rodzinnych jak z katalogu Ikea. Tak na wszelki wypadek, gdyby nasz profil obejrzał pracodawca marzeń, kontrahent albo znielubiana koleżanka  z najgorszego działu (a niech ją przynajmniej zazdrość zeżre). Nie lubię sztuczności. Jestem już w takim wieku, że potrafię przyznać, że moja szczerość bywa patologiczna. No i trudno, da się z tym żyć. I lubię słowa, bardziej niż podcasty i jutuby. Dobra, podcastów i jutubów nie lubię wcale, a do słów nie wracam, ale lubię pisać niezmiennie od lat. Gadać lubię nawet bardziej, ale  teraz nie mam pracowej kuchni, gdzie mogłabym te wszystkie swoje słowa wysypać jakiejś bezbronnej ofierze na głowę.

Tutaj zaczęłam pisać, bo chciałam zebrać swoje wzory, potem chciałam mieć miejsce na zapisywanie pozytywnych wydarzeń, które (no co za zdziwko) koncentrowały się wokół macierzyństwa. Życie jest jakie jest. Mało szydełkuję, drutów nie miałam w ręku od roku, dzieci przestały być słodkimi bobaskami, a w życiu to złe wydarzenia najskuteczniej budują konstrukcję psychiczną. Także tak to. Czas odkurzyć swój śmietnik.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Książka dla dużego i malego, Findus się u nas pojawił.

Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale... "Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła. A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obra...

Chomiczówka, chomiczówka

 Niewiele osiedli doczekało się własnej piosenki, prawda? Ale nie ma już tamtej Chomiczówki, niezbyt czyste i niezbyt bezpieczne blokowisko zmieniło się w jedno z przyjemniejszych osiedli Warszawy. Zaskakujące jak ładnie się zestarzało to blokowisko z lat '70, podczas gdy niektóre z tego okresu już zmieniły się w slamsy. No i mnie też zmieniła się perspektywa. Wyprowadziłam się kilkanaście lat temu. "Mama, tam jest plac zabaw! I tam też jest plac zabaw. Mama! Plac zabaw! Tam chodźmy i tam chodźmy!". (jedna z tych huśtawek jest "zabytkowa", a jak skrzypi....) Pomiędzy kilkunastopiętrowymi blokami zamknięta jest bardzo duża przestrzeń wspólna. Place zabaw, "górka" do zjeżdżania, zadrzewione tereny do spacerów, asfaltowe uliczki na których bezpiecznie przedszkolak może gonić na hulajnodze a bebikus młodszy na rowerku. Dla moich maluchów wielka atrakcja.  Maruniowaty może z jednego placu zabaw na drugi przejechać na hulajnodze. W miejscu gdzie mies...

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j...