Przejdź do głównej zawartości

Magia świąt

Tak, wiem, że już po świętach. Zauważyłam. Choinka się sypie i świąteczne żarcie w lodówce się skończyło.
... ale temat zamieszkał w mojej głowie odkąd przeczytałam wpis Chudej o tym, że magii świąt nie ma. Znaczy jest tylko w wersji dla dzieci, a dla dorosłych zostaje sprzątanie, gotowanie a na koniec przeżycie religijne. A jak nie wierzysz, to pewnie zostaje już tylko pieczenie pierników. Spłycam i pomijam ironię i dystnas, ale wszystko się we mnie burzy przeciw takiemu podejściu. Burzy tym bardziej, że to nastawienie dość powszechne wśród matek dzieciom i to już wcale bez dystansu.

Magia świąt jest w nas, w naszych rodzinach, w tym jak chcemy święta spędzić. Nie przeżywam ich religijnie, nie będę się tłumaczyć dlaczego. Przeżywam je rodzinnie. Jest inaczej, jest świątecznie, jest magia. Jest choinka i opłatek. Jest kilka dni w roku przeżytych INACZEJ.

Miniony rok był dla mnie trudny. Nie miałam chęci na święta. Nie zajrzałam do książek kucharskich. Poszłam z Maruniowatym na spacer, wybraliśmy choinkę i zaczęły się święta. Moje spojrzenie na świat się zmieniło na widok przedszkolaka domagającego się podnoszenia pod sufit, bo przecież gwiazda musi wisieć na samej górze choinki. Maruniowaty ubierał, Pietrucha przyglądał się nieufnie światełkom. My łapaliśmy spadające bombki. Za rok może będziemy robić wspólnie ozdoby? A za kilka lat upieczemy pierniczki? Za kilkanaście może podyskutujemy z dziećmi o sensie i źródłach Bożego Narodzenia - kto wie? Mam nadzieję, że co roku będziemy potrafili na chwilę oderwać się od codzienności.

I tak nawiasem mówiąc - nie trzeba się napracować w kuchni. Można kupić. I podłoga nie musi błyszczeć. A jeśli gotujesz, bo to wymarzona potrawa kogoś bliskiego lub ty sama czekasz na to cały rok - to jest magia. Jeśli w ten jeden dzień w roku chcesz aby blask lampek odbijał się od podłogi, bo normalnie masz syf, że nogę trudno oderwać - to może być równie magiczne. O ile nie dasz się przymusowi, a poszukasz w sobie, w sercu, w duszy czy durszlaku pełnym makaronu - co kto woli.

Były takie święta, że upiekłam makowiec w środku nocy. Nie, normalnie tego nie robię. Normalnie makowca w ogóle nie piekę. Ten jeden jedyny był cudowny.


Komentarze

  1. Mnie robota okołoświateczna (służbowa, nie przygotowania) tak zmordowała, że z ulgą przyjęłam, że święta nadeszły i się skończyły. Nawet choinki nie mieliśmy, bo zabrakło czasu.
    Ale, szczerze mówiąc, od dziecka nie cierpię świat i jak dotąd mi nie przeszło.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja lubię święta tym bardziej im bardziej mam wy*łożone na to co powinnam robić w święta. Święta są dla nas. Z robotą ten problem, że zawsze się znajdzie i cały dostępny czas pochłonie. Kiedyś święta były przymusową przerwą i mimo wszystko coś takiego jest potrzebne - niekoniecznie w święta i niekoniecznie z oprawą bożonarodzeniową.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

직업병

 직업병 "choroba zawodowa", to wcale nie choroba zawodowa jak u nas, tylko skrzywienie zawodowe, nawyk, którego nabraliśmy po latach robienia czegoś tam. Ja np często jestem zbyt uprzejma. W życiu mi się to nie specjalnie opłaca, ale zawodowo mi akurat jest niezbędne.

좋은 인간이 되는 것이 가치가 있을까요?

 wieczorna rozmowa z AI: zdanie 좋은 인간이 되는 것이 가치가 있을까요? można przeanalizować pod względem składniowym i znaczeniowym. Analiza składniowa: 좋은 인간 (good person) – „dobry człowiek” „좋은” to przymiotnik „dobry”, który opisuje rzeczownik „인간” (człowiek). 되는 것 (becoming) – „stanie się” „되다” oznacza „stać się, zostać”, a „-는 것” zamienia czasownik w rzeczownik (odpowiednik „stanie się” w języku polskim). 이 가치가 있을까요? (is it valuable?) „가치” oznacza „wartość”. „가 있다” oznacza „mieć wartość”. „-을까요?” to grzeczna końcówka pytająca, sugerująca niepewność lub zapytanie o opinię. Tłumaczenie: „Czy stanie się dobrym człowiekiem ma wartość?” lub bardziej naturalnie: „Czy warto być dobrym człowiekiem?” Analiza znaczeniowa: To pytanie filozoficzne dotyczące moralności i wartości bycia dobrym człowiekiem. Można je interpretować jako refleksję nad tym, czy bycie dobrym przynosi korzyści (np. społeczne, osobiste) lub czy jest czymś wartościowym samym w sobie.  

pies nie tylko sra

 Jakoś czuję potrzebę wygłoszenia tej oczywistej oczywistości. Nie będę się kłócić z przypadkowymi osobami wyprowadzającymi swoje psy, ale ciśnienie podnoszą mi ludzie uniemożliwiający swojemu psu powąchanie się z innym psem. Dosłownie: spacer dla nich oznacza wyciągnięcie psa na trawnik przed blokiem (uroczo zwany "sralnikiem") i natychmiastowe zaciągnięcie psa z powrotem do bloku. Kiedy przechodzę obok ze swoim psem (nawet nie podchodzę, na spacerze mamy dłuższą trasę niż klatka schodowa - trawnik) to właściciel/właścicielka takiego "wyprowadzanego na sralnik" nieszczęśnika od razu krzyczy "proszę odciągnąć psa" "pani nie widzi, że mój się denerwuje" "proszę zabrać psa bo on denerwuje mojego". Mam spokojnego, średniej wielkości pieska, który bardzo ostrożnie podchodzi do innych, jeśli drugi pies jakkolwiek się stresuje albo reaguje negatywnie to mój od razu się wycofuje, to pies schroniskowy, unika konfliktów. I jest cały czas na smyc...