Przejdź do głównej zawartości

죽음 to śmierć

 a 죽다 to umierać.

Oczywiście ani jedno ani drugie słowo nie należy do podstawowego zakresu (oraz w koreańskim jest na te zdarzenia więcej określeń), który należy przyswoić ucząc się języka, ale bez nich nasze zrozumienie tekstów szybko okaże się niepełne. W końcu śmierć w literaturze i kulturze jest jednym z kluczowych elementów. Bo w gruncie rzeczy nasze życie jest krótkie, kruche i próbujemy to oswoić, a jeśli do tego jesteśmy agnostykami czy ateistami to nie mamy mentalnie tej poduszki bezpieczeństwa jaką daje wizja raju.(raj to 낙원)

Niedawno umarł znajomy. Dla mnie personalnie to nie był jakiś fajny znajomy, bo wobec mnie był niemiłym szowinistą, ale jednak każda śmieć człowieka, który chce żyć, jest smutna (nie każdy chce żyć, ale to już zupełnie inny wątek), oraz sporo osób z mojego otoczenia pamięta go zupełnie inaczej niż ja. I przede wszystkim śmierć kogoś z rówieśniczej banki jest takim dzwoneczkiem ostrzegawczym, że to już czas się kończy. 

To już ten czas w życiu kiedy ludzie już serio czekają na emeryturę, słuchają piosenek z młodości i unikają podejmowania czegokolwiek co może wyglądać na wyzwanie.Chociaż przed nami jeszcze kilka, kilkanaście albo kilkadziesiąt lat aktywnego funkcjonowania.

Mam z tym problem na wielu poziomach, począwszy od banalnej irytacji na zakurzoną muzykę, aż po to że chęć podejmowania nowych tematów jest już naznaczona granicą czasową i realną opcją, że nie zdążę. Ironiczne jest, że w skali życia ten moment następuje dużo szybciej niż nam się wydaje w młodości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Książka dla dużego i malego, Findus się u nas pojawił.

Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale... "Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła. A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obra...

Chomiczówka, chomiczówka

 Niewiele osiedli doczekało się własnej piosenki, prawda? Ale nie ma już tamtej Chomiczówki, niezbyt czyste i niezbyt bezpieczne blokowisko zmieniło się w jedno z przyjemniejszych osiedli Warszawy. Zaskakujące jak ładnie się zestarzało to blokowisko z lat '70, podczas gdy niektóre z tego okresu już zmieniły się w slamsy. No i mnie też zmieniła się perspektywa. Wyprowadziłam się kilkanaście lat temu. "Mama, tam jest plac zabaw! I tam też jest plac zabaw. Mama! Plac zabaw! Tam chodźmy i tam chodźmy!". (jedna z tych huśtawek jest "zabytkowa", a jak skrzypi....) Pomiędzy kilkunastopiętrowymi blokami zamknięta jest bardzo duża przestrzeń wspólna. Place zabaw, "górka" do zjeżdżania, zadrzewione tereny do spacerów, asfaltowe uliczki na których bezpiecznie przedszkolak może gonić na hulajnodze a bebikus młodszy na rowerku. Dla moich maluchów wielka atrakcja.  Maruniowaty może z jednego placu zabaw na drugi przejechać na hulajnodze. W miejscu gdzie mies...

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j...