Mów o mnie ono. Dlaczego współczesne dzieci szukają swojej płci - Joanna Skolińska, Katarzyna Skrzydłowska
Testoćpun - Paul B. Preciado
Nie dokończę, bo wiele wątków znam z innych źródeł, hmm, znaczy z social mediów, zwłaszcza jeśli chodzi o "Mów o mnie ono", poświęciłam na ten temat już dłużą chwilę i poświęcę więcej, bardziej interesuje mnie jednak perspektywa jaką sami zainteresowani prezentują na swój temat publicznie.
Testoćpuna nie dokończę, bo bardzo nie odpowiada mi forma. Połączenie dziennika z pseudonarkotycznym bełkotem miał zapewne podkreślać wątki farmakologiczne, ale czyni całość ciężkostrawną. Chociaż to pewnie kwestia osobnicza, bo np jedna z recenzji mówi, że wystarczy przeczytać przedmowę Natali Sielewicz żeby zrozumieć książkę - ja uważam, że ta przedmowa jest dowodem na to, że przedmowy powinny być zakazane. To takie podczepienie się pchły pod psa i mówienie "to idziemy", udawanie że ma się ten sam styl co autor i coś więcej do powiedzenia.
Ale jednak to są ważne książki i ważne tematy i źle się dzieje, że takie rzeczy nie uzyskują popularności i pozostają w bańce osób, które tak czy inaczej dotknęły tematów bezpośrednio. A potem słyszę pewne siebie stwierdzenia rodziców nastolatków, że "w dupach się poprzewracało" "chłopiec to chłopiec, dziewczyna to dziewczyna" oraz "za moich czasów takich głupot nie było". To ostatnie moje ulubione. Chociaż absolutnie nie chce mi się dyskutować o tym, że w twoich czasach drogi rodzicu też było. Tylko osoby mające takie problemy nie miały internetu, gdzie mogły by znaleźć wyjaśnienia. Musiały dobrze się kryć żeby nie zostać ofiarą prześladowania w szkole, a i tak najczęściej takimi ofiarami się stawały. (Tym bardziej nie pamiętasz, jeśli byłeś jednym/jedną z prześladowców) Do tego tamte dzieciaki miały rodziców, którzy jak moja matka w najlepszym wypadku podsumowali "jesteś dziwna i nikt cię nie będzie lubić". Obiektywnie miała rację, byłam dziwna i nikt mnie nie lubił. Nikt mi też nie pomógł z moją dysmorfią dotyczącą wyglądu (bo w ogóle takie pojęcie nie funkcjonowało), ani z moimi problemami z odnalezieniem się w czarno-białym (a raczej różowo-niebieskim) świecie podziału ról.
To co pracowicie zebrały obie panie w "mów o mnie ono" pokazuje przeróżne wersje tego, z czym może borykać się nastolatek zanim ostatecznie zbuduje swoją tożsamość. Niekoniecznie musi to oznaczać potrzebę tranzycji czy ingerencji chirurgicznych. Nie wiem czy można z tymi problemami pomóc, ale na pewno można nie szkodzić i nie pogarszać.
A Testoćpun porusza wątek, który nam umyka w dyskusji o tranzycji. Zarówno produkcja hormonów, jak i proces zmiany płci to teraz duży biznes. Ginie w tym człowiek, ze swoim problemem.
To czego Testoćpun nie mówi (albo ja nie doczytałam, bo jest to dalej niż dobrnęłam) to, jak na rzeczywistość wpływa sprowadzenie zmiany płci do zmian hormonalnych, bez zmian operacyjnych genitaliów. Tranzycja kobiety w mężczyznę jest częściowo nieodwracalna. Zmian dokonanych przez testosteron cofnąć się nie da. Tranzycja mężczyzny w kobietę jest w pełni odwracalna, z tego samego powodu. To na co wcześniej wpłynął testosteron cofnąć się nie da. Podaniem estrogenu można wpłynąć na delikatne i przejściowe złagodzenie umownej męskości. Co powoduje pojawienie się influencerów i sportowców wykorzystujący ten mechanizm. Takich jak Lia Thomas - transpłciowa pływaczka, która była trzeciorzędnym pływakiem. Więc postanowiła, że teraz jest panią i z paniami się będzie ścigać. Z osobą o 100% budowie mężczyzny w pakiecie mają się przebierać w szatni, a potem ścigać kobiety. Ich stresu pod uwagę nikt nie wziął. Ani faktu, że testosteron spowodował, że ich konkurentka ma mocniejszą budowę ciała. Cała moja tolerancja i otwartość wyparowuje na tym przypadku.
Powinniśmy mieć przestrzeń na niebinarność, powinniśmy mieć przestrzeń na osoby mające cechy obu płci i chcące te cechy zachować, ale tez powinniśmy jako społeczeństwo zmieścić to bez krzywdy pozostałych grup. I nikt nie obiecywał, że to będzie łatwe. Osoba posiadająca penisa, niezależne czy czuje się mężczyzną, kobietą, czy żadnym z nich, będzie generować stres i zagrożenie w miejscach jak toalety i przebieralnie przeznaczone dla hmm, posiadaczek waginy mówiąc wprost. Ich identyfikacja płciowa też jest w tym kontekście drugorzędna.
Przy czym - osobiście uważam, że niebinarność i w łagodniejszej wersji androginiczność jest jak najbardziej dobrą cechą współcześnie. Androginiczność powinna być wręcz pożądana. Jako społeczeństwo zatracamy potrzebę sztywnego podziału bazującego na budowie fizycznej. Nie potrzebujemy polujących na mamuty (silnych) ani oprawiających mamuty (wytrzymałych). Potrzebujemy przede wszystkich cech związanych z inteligencją i rozwojem, a te nie są skorelowane z podziałem płci, wręcz podział płci tu przeszkadza.
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Etykiety
książka społeczeństwo- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Komentarze
Prześlij komentarz