Przejdź do głównej zawartości

Czapka Centuriona


Jeśli chodzi o szydełko - najlepsze dzieło mego życia. Jestem duma, puszę się i robię Maruniowatemu zdjęcie za każdym razem, jak wychodzimy na spacer w chłodny dzień. Na większości zdjęć jest oczywiście smuga odrzutowca, w miejscu gdzie wydawało mi się, że jest Maruń. Dzieło inspirowane krążącym w sieci zdjęciem czapki - rycerskiego hełmu. Linka nie będzie, bo widziałam w kilku miejscach, kto wymyślił nie wiem. Hełm wydawał się fajny, ale mocno zimowy raczej, z grubej włóczki i dla starszego dziecka. Wersja wiosenna dla mojego jeszcze_nadal_nie_trzylatka wymagała lżejszej włóczki, mocowania na głowie (koniecznie!), pozbycia się przyłbicy, no i zamiast rycerza jest centurion. Oczywiście najwięcej nakombinowałam się z grzebieniem - aby zechciał być w realu czupurny a nie oklapły. Podstawa "grzebienia" jest ze złożonej dzianiny tworzącej coś na kształt trójkąta. Czapka zrobiona z Yarn Art Cotton Soft. Klękajcie narody, znalazłam nową miłość. Chyba zastąpi moją najdroższą Myrę z Altin Basak. Chyba, bo rzeczy z Myry mam już kilka lat i nic się z nimi nie dzieje, czapka centuriona ma na razie kilka miesięcy i żadnego prania, więc zobaczymy. Intensywne użytkowanie jej póki co nie szkodzi, ale to mieszanina bawełny z poliakrylem, więc pranie w wysokiej temperaturze odpada.  Sam grzebień jest wełniany, z jakiejś mieszanki by Alize. Miałam go przystrzyc, ale pętelki okazały się fajniejsze i bardziej "piuropuszowate".
A zdjęcia .... były by piękne, idealne oświetlenie, perfekcyjnie dobrana kolorystyka (co prawda przypadkiem, ale nie ważne) i ... już w domu stwierdziłam, że soczewkę mam umazaną czymś tłustym. Witamy w rzeczywistości mamy, która już dawno przestała nosić torebkę, za to w kieszeniach ma milion rzeczy dziwnych, z czego 3/4 lepkie i tłuste. Tak więc zdjęcia malowniczo rozmazane, ale może i powinnam rozmazywać buźkę szkraba, bo on już całkiem charakterystyczną (i charakterną) twarzyczkę ma. To już nie bebik klasyfikujący się pod twierdzenie Dunbara, że wszystkie niemowlęta są najbardziej podobne do innych niemowląt. 20140504_134117

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Książka dla dużego i malego, Findus się u nas pojawił.

Są takie książki, które dotykają paluchem żywych emocji. Raczej nie spodziewam się ich wśród opowiadań dla dzieci, ale... "Kiedy mały Findus się zgubił" dotyka. Samotność człowieka, dla którego jedynym powodem do wstania rano jest mały kotek dotyka chyba bardziej emocji dorosłego niż dziecka. Bez wątpienia dotyka też moich osobistych wspomnień. Młody chyba przefiltrował treść przez własne wspomnienia przyjaźni z naszymi już nie żyjącymi kotkami, w każdym razie historia go wyraźnie wciągnęła. A książeczka znajdzie u nas swoje miejsce, bo o to po raz pierwszy Pan Maruniowaty wspólnie ze mną przeczytał tak długą opowieść, czytaliśmy trzy dni. Wracaliśmy wspomnieniami do poprzednich stron upewniając się, czy wszystko pamiętamy. Szukaliśmy na złożonych ilustracjach odniesień do treści. To też duży krok od serii z Kicią Kocią (nadal dominującą w naszym domu, Pietrucha złapał bakcyla, wierszyków nie lubi, woli Kicię Kocię), z uproszczonymi ilustracjami, do naprawdę złożonych obra...

Chomiczówka, chomiczówka

 Niewiele osiedli doczekało się własnej piosenki, prawda? Ale nie ma już tamtej Chomiczówki, niezbyt czyste i niezbyt bezpieczne blokowisko zmieniło się w jedno z przyjemniejszych osiedli Warszawy. Zaskakujące jak ładnie się zestarzało to blokowisko z lat '70, podczas gdy niektóre z tego okresu już zmieniły się w slamsy. No i mnie też zmieniła się perspektywa. Wyprowadziłam się kilkanaście lat temu. "Mama, tam jest plac zabaw! I tam też jest plac zabaw. Mama! Plac zabaw! Tam chodźmy i tam chodźmy!". (jedna z tych huśtawek jest "zabytkowa", a jak skrzypi....) Pomiędzy kilkunastopiętrowymi blokami zamknięta jest bardzo duża przestrzeń wspólna. Place zabaw, "górka" do zjeżdżania, zadrzewione tereny do spacerów, asfaltowe uliczki na których bezpiecznie przedszkolak może gonić na hulajnodze a bebikus młodszy na rowerku. Dla moich maluchów wielka atrakcja.  Maruniowaty może z jednego placu zabaw na drugi przejechać na hulajnodze. W miejscu gdzie mies...

Sienkiewicz to jednak wielkim pisarzem był (kto by się tego spodziewał)

 Nigdy nie przeczytałam Trylogii. Poległam na początkach początku "Ogniem i mieczem". Co może nie byłoby dziwne, gdyby nie to, że przeczytałam wszystkie inne lektury szkolne. Tak, "Nad Niemnem" też, oraz "Chłopów". Zmęczyłam nawet, z bólem ale jednak, "Pana Tadeusza" i "Dziady" (beznadziejne i przestarzałe twory, do czytania tylko jako przykład przerostu formy nad treścią).  Ale Trylogii nie zdzierżyłam. Teraz dziecko poległo na "W pustyni i w puszczy". Niepedagogicznie byłoby jednak w tym momencie przyznać, że może z tym Sienkiewiczem jest coś nie teges. A poza tym coś mi kołatało, że to dzieło Sienkiewicza przeczytałam w jakimś wczesnym dzieciństwie i jakoś bezboleśnie zupełnie. Zaczęliśmy czytać razem.  Dziecko poległo, bo tak naprawdę poległ program szkolny, aby tą powieść miało sens czytać, trzeba by zrobić najpierw kilka lekcji dotyczących kontekstu historycznego, kulturowego i językowego. Ja tego nie potrzebowałam, bo j...